Kącik Onanisty Sprzętowego: Olympus E-M10 – tryb HDR

Tryb HDR w Olympusie E-M10 siedzi sobie w menu, bodajże w drugiej zakładce. Działa on na dwa sposoby: mniej lub bardziej „hadeerowy”. Cały myk polega na tym, że aparat robi za jednym razem serię czterech zdjęć, po czym automatycznie łączy je w obraz o rozszerzonym zakresie tonalnym, czyli zawierającym więcej szczegółów zarówno w jasnych, jak i w ciemnych partiach (zapewne robię z siebie idiotę, bo każdy wie, czym jest HDR). Seria zdjęć następuje szybko, a przetwarzanie jej trwa zaledwie kilka sekund, więc idzie to całkiem sprawnie. Co ciekawe można fotografować nawet obiekty w ruchu, bo aparat jest na tyle inteligentny, że wybiera sobie pozycję takiego obiekt z jednej klatki i wstawia go do wynikowego zdjęcia tak, żeby nie wyszedł poruszony. Cuda wianki!

Trzeba jednak uważać, aby nie poruszyć aparatem w czasie wykonywania serii zdjęć przy dłuższych czasach naświetlania, bowiem przesunięcie pomiędzy kadrami może być już tak duże, że zdjęcie wyjdzie nieostre – mimo że raw zapisany z jednej klatki będzie bez zarzutu (mając ustawiony tryb raw+jpeg oprócz wynikowego obrazu HDR otrzymujemy też „surówkę” naświetloną w sposób konwencjonalny). Szkoda, że w trybie HDR o wszystko troszczy się automat, aż do tego stopnia, że przestaje działać kompensacja ekspozycji. Czasem na histogramie widać, że zdjęcie „idzie w przepał” tak duży, że nawet HDR sobie z nim nie poradzi i aż prosi się o przyciemnienie o działkę lub dwie. Skierowanie aparatu pod słońce i zablokowanie ekspozycji rozwiązuje problem – przycisk Fn1 odpowiedzialny za tę funkcję na szczęście działa. Poniżej widać poglądowe kadry, przedstawiające różnice między trybem standardowym (wyłączony HDR), HDR1 (subtelnym) i HDR2 (mocniejszym):

HDR wyłączony

HDR1

HDR2

Jeśli mam być szczery, to kapcie mi z wrażenia nie spadły. Podoba mi się, jak są zachowane światła w trybie pierwszym, ale oczekiwałbym bardziej zdecydowanej ingerencji w cienie. Z kolei tryb drugi produkuje zbyt płaskie zdjęcie, któremu brakuje kontrastu. Da się je odrobinę podkręcić w dowolnym programie graficznym, ale chyba nie o to chodziło w automacie. Skoro trzeba bawić się w postprodukcję, to równie dobrze można pogrzebać w rawie. A jak wygląda raw wywołany w taki sposób, aby wyglądał jak HDR? Ano tak:

HDR

RAW

HDR w powiększeniu 1:1

RAW w powiększeniu 1:1

Nie wiem, czy to wynik nadmiernej kompresji, czy aparat idzie na skróty dokonując obliczeń przy łączeniu poszczególnych klatek składowych HDRa, ale dobrze to nie wygląda. Na każdym zdjęciu, jakie zrobiłem, był ten sam problem z czernią, której odcięcie następuje ewidentnie zbyt szybko. Ponadto zdjęcie traci mocno na szczegółowości, być może z powodu nieznacznego przesunięcia klatek i niedoskonałego algorytmu, który próbuje je zniwelować. Test należałoby jeszcze powtórzyć, ustawiając aparat na statywie, ale to już pozostawiam komuś innemu.
Komu potrzebny jest tryb HDR w E-M10? Hmm… Zapewne komuś, kto brzydzi się rawami i woli poświęcić jakość obrazu, byle tylko w nich nie grzebać. Ewentualnie ktoś, kto z góry wie, że nie będą to jego zdjęcia życia i w najlepszym wypadku trafią na Facebooka albo na papier w formacie 10×15 cm. Na miniaturce nie widać żadnych niedoskonałości, więc takie podejście może ma nawet sens. Wszystkim innym raczej odradzam korzystania z tej funkcji i zalecam tworzenie HDRów w postprodukcji lub po prostu obróbkę pojedynczego rawa, który powinien sprawdzić się wyraźnie lepiej w sytuacji, gdy wymagany jest rozszerzony zakres DR. Na koniec jeszcze jeden przykład pokazujący różnice między HDRem prosto z puszki, a RAWem obrobionym w 3 minuty: