01
2013Rozmiar ma znaczenie

Świat stanął na głowie i kręci piruety na łysinie. Tradycyjne rozwiązania ustępują miejsca metroseksualnym trendom, burzącym jedynie słuszny porządek rzeczy. I jakby tego było mało, przenosi się to na grunt fotografii, a więc dotyka wartości bardzo szczególnej, bo sztuki. Śluby, jasełka, impreza choinkowa w żłobku… Nie dość, że ciężki to chleb dla fotografików, to jeszcze brukany obecnie ignorancją wobec norm wynikłych z lat poszukiwań doskonałego narzędzia dla współczesnego artysty. I tu, niczym zaraza, pojawia się ta hipsterska moda na bezlusterkowce. Tfu!
Z finezją wyżłobiona w stopie magnezu rękojeść lustrzanki, okryta niezbyt mocno przyklejoną doń okładziną skóropodobną, została przez japońskich inżynierów stworzona dla rąk prawdziwego mężczyzny, który po rozpostarciu palców dłonią przykryć może dziurę w desce klozetowej. Czymże jest zatem mały, często wręcz kieszonkowy aparat, jeśli nie urządzeniem dla kobiet i zniewieściałych maminsynków, należących do tzw. Emotional Group (emo). Słowem-kluczem jest tutaj „ergonomia”, wyrażana nie tylko stopniem dopasowania aparatu do rozmiarów bagażnika samochodu, ale przede wszystkim pewnością uchwytu. Pomóc on może w miarę wygodnie znieść wielogodzinną prezentację możliwości aparatu sąsiadowi, ale też pozwoli komfortowo wykonać kilka tysięcy zdjęć na chrzcinach dziecka dalekiego kuzyna. Bezlusterkowce pozbawione są tych niewątpliwych atutów, a więc skazane na brak zainteresowania ze strony specjalistów w dziedzinie fotografiki.
Owszem, lustrzanka z kompletem niezbędnych dla profesjonalisty obiektywów trochę waży. Ale jakim to brakiem szacunku dla pracy rąk ludzkich cechować się musi osoba, która podważa sens podejmowania wysiłku dźwigania wielkiej i ciężkiej torby ze sprzętem? Czy owoce zebrane w trudzie nie smakują lepiej, niż te, które same wpadły nam do koszyka prosto z drzewa? A zadyszka i ból kręgosłupa, gdy dźwigamy taką torbę, odchodzi w zapomnienie, gdy spoglądamy na zdjęcie, które wprawdzie dałoby się zrobić dużo mniejszym i lżejszym aparatem, ale ten pokład emocji, jakie towarzyszyły fotografowi podczas jego znoju, tkwi w obrazie tak głęboko, że nie wypleni go nawet klonowanie w Photoshopie. Po tym poznaje się prawdziwą sztukę.
Warto dodać, że w dobrym zwyczaju jest, aby fotografowana osoba i wszyscy naoczni świadkowie czuli respekt dla artystycznego zaangażowania fotografa. Kiedy profesjonalista bierze się do pracy, każdy powinien widzieć, że to nie przelewki. Wywieszony język i pot lejący się z czoła nie pomaga nadać sytuacji powagi, ale nie ma to znaczenia, bo od czego jest aparat? To on daje ludziom do zrozumienia, że mają do czynienia ze znawcą, co fach w rękach dzierży. A przy tym taki aparat zasłania całą twarz fotografa, nie pozwalając dojrzeć, jak ten przybiera na licu barwę buraka, szóstą godzinę z rzędu dźwigając pełnoklatkową lustrzankę z gripem i teleobiektywem marki Tamron. Artysta zawsze chodzi z podniesioną głową, dumnie prezentując swoje zaangażowanie dla sztuki. A takiej postawy nie można zbudować przy pomocy małego aparatu, z którego nawet nie wydobywa magia głośnego mechanizmu lustra i migawki, który budzi skojarzenia z pistoletem na kapiszony (wystarczy jednak włączyć tryb zdjęć seryjnych, a już mamy prawdziwy karabin maszynowy).
Na szczęście dopóki ludzie oddani i zaangażowani w pielęgnowanie fotograficznej tradycji spłacać będą kredyty zaciągnięte na zakup swoich Nikonów D600, dopóty bezlusterkowce nie pozbawią nas słuszności obranej przez nas drogi. Oby trwało to jak najdłużej, przynajmniej 30×0%.
aga_piet
Trudno mi się psychicznie przestawić na widok facetów dzierżących w wielkich dłoniach te malutkie aparaciki często kosztujące dużo więcej niż lustra.
Wyobrażam sobie analogiczną sytuację z samochodami. Czy wkrótce panowie przesiądą się z suvów i pickupów do wypasionych autek wielkości tico? 🙂
epicure
Problem jest taki, że jak panie chcą sobie coś przedłużyć, to przedłużają – włosy, paznokcie, rzęsy… A gdy panowie chcą sobie coś przedłużyć, to… kupują duże samochody lub aparaty 😉 Nie martwiłbym się więc widokiem faceta z małym aparatem w małym samochodzie. Prawdopodobnie jest to zupełnie zdrowy i dorodny osobnik 😉
Piotr
Hm … całkowicie zgadzam się z autorem … Sam niedawno zmieniłem swojego Canon 5d MkII na Fuji X-E1 i jak na razie widzę same plusy … no może poza brakiem sensownego dużego kąta …
Ale producent zapowiedział jego wprowadzenie …
epicure
Sensowny szeroki kąt już się pojawił, niedawno premierę miał obiektyw XF 10-24 f/4.
Poszukiwacz_Prowdy
Ja także jak najbardziej popieram bezlusterkowce, powoli przymierzam się do swojego pierwszego aparatu z wymienna optyką, tym samym zawarcia związku z jakimś systemem… Bardzo mi sie podobają Fuji X i Olki µ4/3, ale jest jedno ale… o ile ta idea bezlusterkowców że miały być mniejsze i lżejsze od DLSRów sie sprawdza, to z tym że dzięki temu miały być tańsze już nie bardzo. Często za korpus o podobnych osiągach/możliwościach co lustro trzeba zapłacić sporo więcej (gdzie ten obiecany zysk z braku mechaniki lustra i uproszczenia budowy ;-p) Fuji się super rozwija, matryce i obiektywy bardzo fajne, ale patrząc na ceny nie na moją kieszeń, w dodatku AF jeszcze muszą dopracować (tu opieram się na testach), no ale można wybaczyć bo to młody system. Olympus i Panasonic fajne zaplecze szkieł (choć mało jasnych stałek – jak są to drogie), ale osobiście wolę APS-C, no i ich matryce kiepsko radzą sobie z długimi naświetlaniami. Właśnie ten nieszczęsny tryb bulb w niektórych bezlusterkowcach… mimo że matryce dostosowane do ciągłej pracy na podglądzie, to niektóre mają absurdalne ograniczenia B do paru minut, np. Samsung z 4 minutami w NX20 :/ I ta moda na upychanie coraz to więcej bajerów… wszystko musi być „smart” (tu znowu piję do Samsunga), Wi-fi, Full HD, przesyłanie do FB, Twittera i innych, pewno są tacy to z tego korzystają, nie wnikam, ale dla mnie to niepotrzebne bajery. A porządnej ergonomii to ze świecą szukać (ponownie jak już jest – to w drogich modelach). Dla mnie aparat (jako narzędzie do focenia, bez kompromisów) to dobra ergonomia, zdjęcia o dobrej jakości, bajery jak są to niech są, byle tylko nie przeszkadzały w użyteczności. I tym samym choćby nie wiem jak uważałem bezlusterkowce za dobry kierunek w foto, to przyjdzie mi zakupić lusterko, np. takiego Pentaxa K-5II. A na spacery do kieszeni to kompakt, tutaj bezlusterkowce też się nie sprawdzą, bo z podstawowym zoomem podobnie jak lustrzanka za duże do kieszeni, więc zysku z mniejszego rozmiaru niet 😉 To byłyby takie moje przemyślenia nt. obecnego rynku foto 🙂
Grzegorz
Bardzo ciekawy tekst, z dużą dozą humoru. Sporo cennych spostrzeżeń, fajnie się czyta.
Sam też jestem zwolennikiem dążenia do miniaturyzacji, byle to miało podstawowe funkcje fotograficzne, znośną ergonomię i oczywiście wizjer. Co jak co, ale wizjer musi być. Reszta, to wszystko zależy od fotografującego.